Radość i smutek. Rok po premierze Cyberpunk 2077 nadal wzbudza skrajne emocje

“Arcydzieło”, “rozczarowanie”, “gra na raz”, “najlepszy tytuł”, “coś wybitnego”, “nic nowego”, “zmarnowany potencjał”, “gra roku”. To tylko kilka określeń, jakie padły pod adresem jednej z najbardziej kontrowersyjnych premier gamingowych poprzedniej dekady. Szeroko komentowana gra stała się chyba słynniejsza ze względu na okoliczności jej wydania niż rozgrywkę. 10 grudnia mija rok od wejścia Cyberpunka 2077 na rynek. Czy to nadal trauma? Czy może wciąż miłość? I co dalej?

Przy okazji zmiany operatora sieci internetowej, który załatwił mi znacznie lepszy transfer danych postanowiłem zrobić coś, z czym nosiłem się od jakichś dwóch miesięcy: wrzuciłem ponownie do mojego poczciwego PlayStation 4 płytkę z Cyberpunkiem 2077. Tak, dobrze czytacie: PS4, czyli ta wersja gry, która niemal zgodnie została uznana na całym świecie za falstart – delikatnie mówiąc. Grę ukończyłem w styczniu tego roku i nie odpalałem jej od tamtej pory. Spodziewałem się paczki aktualizacji ważących blisko 100 GB, ale ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu było to “zaledwie” niecałe 40 GB. Po krótkim (cudowne uczucie) oczekiwaniu na instalację update’u wskoczyłem w grę, stworzyłem nową postać i wio! na ulice Night City.

Cyberpunk 2077" ze średnią ocen 90/100 pkt. na portalu Metacritic -  Bankier.pl

Co się zmieniło? Cóż… Szczerze mówiąc: prawie nic. Gra wciąż zachwyca swoim mrocznym klimatem łączącym przytłoczenie rodem z Łowcy Androidów i przepych znany z celebryckiego świata. Watson jest nadal brudne, Heywood jest nadal “loco”, Pacifica jest nadal najciekawszą dzielnicą Night City, Johnny to nadal Johnny, Samurai jest nadal moim ulubionym stoner rockowym zespołem, a scenariusz nadal wrzuca uśmiech na twarz przy okazjonalnym wgnieceniu w fotel.

Niestety bez większych zmian jest także na froncie najtrudniejszym, czyli pod względem technicznym. Bugi i niedoróbki wciąż trawią ten tytuł i psują mocno radość rozgrywki. Kwestie dialogowe są wypowiadane kilka sekund później niż powinny (albo nie ma ich wcale), postaci i przedmioty przenikają przez elementy świata, przechodnie dosłownie wchodzą w ściany i znikają w nich niczym przyszli uczniowie Hogwartu na stacji King’s Cross. Raz nawet musiałem załadować ponownie zapis, bo przy wyjętej broni broda mojej postaci zasłaniała mi widok. Z drugiej strony błędów jest zauważalnie mniej niż na przełomie tego i poprzedniego roku, więc postęp widać. Gorzej z wizerunkiem twórców – polskim studiem CD Projekt RED. W rok po najgłośniejszej marketingowo premierze w historii polskiego gamedevu „Redzi” wciąż żyją w cieniu własnego dzieła. Trochę na własne życzenie na tym etapie, bo wydaje się, że mogło być inaczej.

Archangel

Moje doświadczenia są jednak tylko moimi – zapewne mocno naznaczonymi faktem, że grałem na PS4, jak jakiś wariat 😉 – tymczasem Cyberpunk jak chyba żadna inna gra to gigantyczny rozstrzał w ocenach graczy i graczek z całego świata. Nawet oceny w serwisie Metacritic są bardzo różne w zależności od platformy. Wersja na PC obecnie cieszy się solidnym wynikiem 86 punktów (na 100), ale już wersja na Xbox One to 61, a na PS4 niewiele mniej – 57. Nawet w przypadku najlepiej ocenianej wersji na komputery osobiste jest spory rozrzut, jeśli chodzi o oceny zawodowych krytyków i graczy. Tylko jeden spośród 92 krytyków ocenił Cyberpunka jednoznacznie negatywnie. Wśród użytkowników wyróżniamy 8 tysięcy ocen pozytywnych i grubo ponad 4 tysiące negatywnych. Tyle statystyki, a co z opiniami żywych i często nadal “obecnych” w Night City ludzi?

Pan, który wielu do dziś śni się po nocach. Przyjemne to sny? Czy może koszmary?

Pytanie o ocenę gry z perspektywy czasu skierowałem na największe znane mi polskie forum graczy tego tytułu w mediach społecznościowych. Basia przed zagraniem o Cyberpunku nie wiedziała praktycznie nic: “Wiedziałam tylko, że akcja toczy się w przyszłości, a w zwiastunie jest Keanu Reeves. I przyznam szczerze, że sama totalnie się nie spodziewałam, że aż tak się wciągnę. Fabuła, postacie i świat przedstawiony to cudo, chociaż wątek główny mógłby być dłuższy”. Wypowiedzi w superlatywach na temat fabuły przewijają się w wielu komentarzach. Mateusz uważa ten aspekt za największą zaletę gry: “To, jak się wczuwałem w sytuacje, w rozterki V, w to, czy podjąłem słuszną decyzję, było wręcz niesamowite”. Michał dodaje, że “mimo kiepskiego stanu technicznego i innych zastrzeżeń to była super przygoda, dawno się tak nie wkręciłem w żaden tytuł. Zdążyłem go przejść dwa razy i nabić ok. 160 godzin”. W tej samej wypowiedzi jednak podkreśla, że marketingowa machina CD Projekt RED go właściwie ominęła, bo klimat gry do niego nie przemawiał, więc nie oglądał materiałów promocyjnych.

Fabuła to główny, ale jednak nie jedyny element, który nadal się podoba. Rozgrywka wprawdzie rzadko pojawia się na liście plusów, ale Lucjan pisze, że w jego opinii “gameplay jest strasznie przyjemny, zwłaszcza jak się znajdzie swój ulubiony samochód”. Jacek idzie kilka kroków dalej i rozpływa się nad praktycznie każdym aspektem gry: “grafika, muzyka, klimat, środowisko, projekt miasta, sposób poruszania się po nim, misje, kontrakty, kroniki NCPD, rozwój postaci, liczna broń i modyfikacje”. Mateusz chwali misje poboczne, nawet te najmniej rozbudowane: “Za każdą z nich stoi jakaś mini-historia. W ogóle nie nudziło mnie zwiedzanie kolejnych pytajników, wydarzeń, itp. W grze pojawia się też kilka ciekawych rozkmin odnośnie transhumanizmu, posthumanizmu i sztucznej inteligencji”.

Black Dog

Patrząc z grubsza na opinie, które fani gry mi przekazali, to większość jest przynajmniej dobra. Oceny jednoznacznie negatywne to może trzy, cztery na kilkadziesiąt, ale jednak się pojawiają i prawie zawsze wynikają z problemów technicznych. Aleksander pisze: “Odpaliłem ponownie po kilku miesiącach (wreszcie pobrałem update 30 GB) i spore rozczarowanie. Postać bez broni, choć ręce ułożone do strzelania. Sztuczna inteligencja cały czas bez zmian, niektóre tekstury (NPC czy samochody) beznadziejnie się wczytują, postaci nie otwierają ust podczas mówienia (…)”. Dla zdecydowanej większości graczy scenariusz stanowi najmocniejszy atut Cyberpunka, ale nie brakuje też krytyków. Dla Kuby przykładowo największym rozczarowaniem są nic nie znaczące wybory fabularne: “Super, że misje można przejść na 150 sposobów pod względem gameplay’u, ale w dialogach, w szanującej się grze RPG, powinny być bardziej różnorodne opcje niż wybór pomiędzy «tak», «jasne» i «zróbmy to. Fuck Arasaka! [STREET KID]»”.

W końcu są też głosy zawodu związane z tym, czym Cyberpunk 2077 miał stać i podobno stoi, czyli klimatem wielkiej, futurystycznej metropolii przeżartej przestępczością. Marek: “Brakuje mi kanałów, biedy, poczucia przytłoczenia miastem, wrogiem, którego praktycznie nie da się pokonać. Zamiast tego V od razu jeździ samochodem po ślicznych ulicach miasta, słonecznych suburbiach czy wypoczywa na badlandach”. Wieloletnia fanka serii o wiedźminie – Marta – dodaje: “Po premierze każda przegrana minuta była dla mnie ogromnym rozczarowaniem. Historia sama w sobie jest w porządku, ale niespełnione obietnice twórców i masa błędów zniechęciły mnie do tego stopnia, że nie jestem w stanie polubić Cyberpunka”.

Nie pytałem jednak moich rozmówców tylko o samą grę. Pytałem też o twórców, czyli o CD Projekt RED. Jaka po roku od premiery jest opinia na temat ich działań i tutaj wypowiedzi najprościej podsumować komentarzem Maurycego: “działania CDPR po premierze skomentuję soczystym «XD»”. Zarzuty są tutaj właściwie na każdym polu. Począwszy od słynnych już zapowiedzi gigantycznego, żyjącego miasta, czy mechanik, których ostatecznie do dziś próżno szukać, poprzez reakcje na pierwsze sygnały niezadowolenia, traktowanie graczy konsolowych a skończywszy na temacie, który denerwuje dosłownie każdego z moich rozmówców: całkowitego braku rozbudowanych DLC. Grzegorz: “Patche są kosmetyczne, o DLC czy portach na nową generację konsol cisza. CP2077 to trochę kaszana PR-owa” – ale dodaje zaraz, że i tak uważa ją za jedną z najlepszych gier ostatnich lat. Radosław zauważa, że najlepsze, najciekawsze i najbardziej dopracowane elementy gry są na samym początku i „dziwnym trafem” to właśnie na nich koncentrowała się promocja przed premierą: “Jedyne, co mogło pomóc, to jakieś DLC fabularne, nawet z mniejszymi zadaniami. Niestety, nie doczekałem się. Moim zdaniem ten rok od premiery wypadł bardzo słabo zarówno w kwestii wsparcia gry, jak i kontaktu ze społecznością”. Najbardziej moich rozmówców boli fakt, że mimo ogromnej liczby patchy gra nadal kuleje pod względem technicznym.

CD Projekt announces a 2021 roadmap update for Cyberpunk 2077 and The  Witcher series; Cyberpunk multiplayer delayed until at least 2022 -  NotebookCheck.net News
Tak miało być. A jak będzie?

Never fade away

Opinie oczywiście nie dzieliły się na całkowicie pozytywne lub całkowicie negatywne. Większość komentujących podkreślało, że mimo różnych bolączek (sprawy techniczne, brak wsparcia ze strony Redów, absurdy fabularne) gra była i jest przeżyciem, które było i jest warte swoich pieniędzy. Brak zaangażowania CDPR w utrzymanie swojego najnowszego IP przy życiu wydaje się być obecnie głównym i jedynym powodem, czemu złe opinie na temat Cyberpunka w ogóle jeszcze krążą. Nic zresztą dziwnego, skoro wedle zapowiedzi ten mijający rok miał być pasmem rozwijania produkcji przy pomocy rozlicznych dodatków, a jak dotąd jedyne co gracze dostali to nowy samochód, kurtki i skin dla Johnny’ego Silverhanda. Redzi wprawdzie zapowiedzieli niedawno tryb multiplayer (także dla Wiedźmina 3), ale po pierwsze: to kolejne zapowiedzi, które są obecnie rażąco mało wiarygodne i pozbawione konkretów. Po drugie: nie o to chodziło fanom studia, które w nieco ponad rok od premiery trzeciego Wiedźmina wypuściło dwa obszerne DLC fabularne do dziś uznawane globalnie za wzór rozwijania dużej marki. Zamiast tego CDPR wypuściło… zegarek inspirowany CP2077 za prawie 2 tysiące złotych. Wygląda tak:

Zadowolenie z gier Redów trzyma się dobrze, choć głównie dzięki zainteresowaniu kreowanemu przez samych graczy. Spółka skupiła się ostatnimi czasy raczej na ocieplaniu swojego wizerunku. Choćby przy pomocy akcji stypendialnej dla młodych graczek chcących postawić pierwsze kroki w gamedevie “Dziewczyny w grze”. Bardzo słusznej i potrzebnej, ale przy ciszy panującej wokół gier trudno nie odnieść wrażenia, że mamy do czynienia z purplewashingiem (kreowaniem polityki równości płci na pokaz).

Zarząd CD Projekt RED twierdzi, że prace nad pełnoprawnymi portami Cyberpunka na nowe konsole idą pełną parą i zgodnie z planem. Sprzedaż gry podobno znacznie się poprawiła, odkąd wróciła na PlayStation Network (przypomnijmy, że to obecnie jedyna w historii serwisu produkcja, która została z niego zdjęta ze względu na niską jakość produktu). O ile? Tego nie wiemy. Oficjalne dane dotyczą tylko roku 2020 i mówią o prawie 14 milionach sprzedanych kopii gry, z których 8 milionów to pre-ordery. Wiemy za to, że zysk netto spółki w trzecim kwartale tego roku wyniósł ponad 16 milionów złotych. Kwota sama w sobie może niewiele mówić, ale więcej mówi w zestawieniu z prognozami analityków, które opiewały na ponad 35 milionów. To oznacza spadek oczekiwanych zysków aż o 54%. W porównaniu z analogicznym okresem sprzed roku (a więc przed premierą CP2077) to spadek o 30%. Jak tłumaczy wiceprezes firmy ds. finansowych Piotr Nielubowicz na spadki wpłynęły “przede wszystkim koszty związane z serwisowaniem Cyberpunka oraz pracami badawczymi nad nowymi projektami znajdującymi się na wczesnym etapie produkcji„. Jakimi projektami? Chodzi o zapowiedziane tryby multiplayer? Czy może jednak w końcu jakieś DLC? Więcej pytań niż odpowiedzi.

Dodajmy do tego wszystkiego wciąż odczuwalne konsekwencje ataku hakerskiego z początku tego roku i czające się w tyle pozwy amerykańskich inwestorów dotyczące wprowadzania w błąd na temat stanu produkcji Cyberpunka przed premierą. Trzeba powiedzieć jasno, że nad polskim gigantem wiszą czarne chmury. Dwa tygodnie temu Adam Kiciński wprawdzie zdradził, że nie ma planów sprzedaży spółki, ale też przyznał, że firma nie przewiduje prac nad żadnym nowym tytułem. Redzi chcą się skupić w 100% na Wiedźminie i Cyberpunku. Super, tylko że Wiedźmin 3 (gra sprzed ponad 6 lat) wydaje się mieć lepsze wsparcie niż obchodzący właśnie pierwsze urodziny Cyberpunk. Aż chce się zapytać: “quo vadis CDPR?” To pytanie jednak pewnie ciężko usłyszeć Marcinowi Iwińskiemu – założycielowi CDPR i wiceprezesowi spółki – z jego wysokiej, jedenastej pozycji na liście najbogatszych Polaków według magazynu Forbes. To też – nawiasem mówiąc – spadek, bo rok wcześniej był na tej liście dziewiąty.